Beatyfikacja JP2, 1.05.2011, fotografia własna
Beatyfikacja JP2, 1.05.2011, fotografia własna
pedro65 pedro65
346
BLOG

Świętych obcowanie

pedro65 pedro65 Religia Obserwuj temat Obserwuj notkę 4

 

 

 

Skład Apostolski który znany jest wszystkim katolikom, jako jeden z elementów naszej wiary wymienia świętych obcowanie. Zna to wezwanie każdy modlący się katolik, słyszał je każdy, kto uczestniczył w ceremonii chrztu świętego. Mamy lepsze lub gorsze pojęcie o tym, na czym świętych obcowanie polega lub polegać powinno. Jednak nowym doświadczeniem było dla mnie osobiście bezpośrednie spotkanie świętego.

Towarzyszył mi przez całe świadome życie. Nadal pamiętam wyraźnie tamten październikowy wieczór, kiedy mój ojciec, słuchający zachodnich rozgłośni przybiegł po schodach na piętro domu, krzycząc: "Polak jest papieżem !" Miałem niecałe czternaście lat i był to dla mnie początek w pełni świadomego uczestnictwa w losach Polski i świata. A miały to być losy fascynujące. Myślę, że jeżeli kogokolwiek można nazywać pokoleniem Jana Pawła II, to chyba przede wszystkim takich jak ja, czyli obecnych 50-latków. Moje pokolenie faktycznie z nim i na nim wyrosło.

Przyjął imiona Jana Pawła. Jana, który był umiłowanym uczniem Pana i otrzymał dar życia do późnej starości, aby świadczył o Zmartwychwstaniu i umacniał braci w wierze. Pawła, którego niezwykły intelekt Chrystus wziął dla siebie niemal przemocą, aby Nowy Apostoł wędrował po całym znanym wówczas świecie i obudził Kościół, arkę Pana, aby wyprowadził go z zacisznych portów na głębię światowego oceanu. Jakże trafne to imiona dla papieża, który chyba bardziej niż do swoich bezpośrednich poprzedników był podobny do Apostołów, pierwszych świadków Zmartwychwstałego ? "... Idźcie na cały świat i nauczajcie wszystkie narody ...".  Kiedy rozpoczynał swą drogę, Kościół katolicki i chrześcijaństwo w ogóle było przez wielu traktowane jako ugrupowanie religijne o malejącym znaczeniu w świecie zwycięskiego postępu materialnego. Kiedy odchodził do domu Ojca, mało kto próbował udawać, że można ingerować w kluczowe problemy moralne człowieczeństwa bez odniesienia do nauki Jezusa. Prawdę Ewangelii można akceptować lub ją odrzucać, ale nie sposób jej ignorować.

Pan go prowadził od początku. Przez samotność człowieka, którego osierociła cała bliska rodzina, przez okropności hitlerowskiej niewoli, przez czerwone morze komunizmu, którego arcykapłan Stalin powiedział był kiedyś: " ... kto to jest papież, ile ma dywizji ? ..." Przez pociski człowieka, któremu nienawiść wmówiła, że można rozwiązywać problemy przez uśmiercanie ludzi którzy je powodują. I przez niechęć gładkich w obejściu polityków i innych didżejów tego świata, którzy woleliby, żeby im Bóg nie wchodził w drogę i nie zadawał kłopotliwych pytań.

Doświadczenie jedności wiary i życia, obecne w nauczaniu Jana Pawła II i w jego stylu bycia, czyniące z niego człowieka bezwzględnie spójnego, "człowieka z jednej bryły", dawało mu przez dziesięciolecia autorytet, o którym wielcy tego świata mogą jedynie marzyć. Otwarte i niezachwiane wezwanie do wyznawania prawdy, rzucone w samym sercu systemu opartego na totalnym kłamstwie, szczególnie podczas jego pielgrzymek do Polski, otwarło nową perspektywę nie tylko mnie, ale bardzo wielu Polakom, a z czasem milionom ludzi na całym świecie. W efekcie zaowocowało to przemianami o jakich świat nie śnił, dokonanymi w sposób tak delikatny i bezbolesny, o jakim świat nie marzył.

Dzięki swojej wewnętrznej spójności on mógł prowadzić nas. „Nie lękajcie się”, „Nie można zdezerterować”, „Nie pragnijcie takiej wolności, która by was nie kosztowała” - te i podobne słowa zapamiętałem na zawsze. Właściwie całe jego nauczanie można streścić w tych dwóch najważniejszych słowach: Prawda i Odwaga. To on w jakiś sposób namówił mnie i moją żonę, żebyśmy nie szukali szczęścia na obcych brzegach, ale stanęli do walki tam, gdzie Pan nas postawił.

Mimo przełomowych wydarzeń jakie nastąpiły na świecie w jego epoce, drogowskazy które nam dawał pozostały (chciałoby się powiedzieć: niestety) aktualne. Potwory zakłamania zmieniły barwy, ale nie przestały straszyć i kąsać. I nadal tylko Prawda połączona z Odwagą mogą się im przeciwstawić.

Podobno nie był wielkim reformatorem czy prawodawcą. Był za to wspaniałym, niezwykle płodnym nauczycielem, ale przede wszystkim był świadkiem Życia i Zmartwychwstania. Rozpoczął to świadectwo od słów zaproszenia dla całego zalęknionego świata: " ... Nie lękajcie się ! ..." i przez ponad 26 lat ani na chwilę nie przestawał dawać świadectwa. Wędrował po całym globie, przemierzając miliony mil w poszukiwaniu człowieka. Spotykaliśmy go na tych drogach: w Krakowie, w Tarnowie, w Krośnie, w Starym Sączu, wśród nieprzebranych tłumów. I ten jeden raz bardzo osobiście w Castel Gandolfo, stojąc z nim ramię w ramię, kiedy wraz z żoną odczuliśmy bezpośrednio, że towarzyszy mu Moc, która z pewnością przekracza jego własną osobę.

Pan go prowadził do samego końca. Pozwolił mu jeszcze raz przeżyć radość i nadzieję swojego Zmartwychwstania, spojrzeć na rzesze pielgrzymów zgromadzone na placu. Pozwolił mu odejść wiosną kiedy Jezus dawca życia, budzi przyrodę, wyprowadzając nowe życie ze śmierci. A w wigilię święta Miłosierdzia Bożego otwarł mu drzwi do domu Ojca. I to był chyba ostatni, najbardziej wymowny, najbardziej zdumiewający ze wszystkich znaków - Jan Paweł II sam przecież ustanowił to święto, chcąc przypomnieć zdezorientowanemu światu, w czym powinien szukać nadziei. Kiedy więc w tych ostatnich dniach w sposób widoczny i jakby starannie zaplanowany sam przechodził od nas do lepszego świata, jego świadectwo stało się zdumiewająco kompletne.

Kiedy przeszedł przez bramę, stanął wobec orszaku zwycięzców, spośród których wielu proklamował światu osobiście. Mamy prawo wyobrażać sobie, jak z pierwszego szeregu witających wyszła mu na spotkanie święta siostra Faustyna i wzięła go za rękę mówiąc: "... choć bracie, zanurz się teraz w Bożym Miłosierdziu, które jest jeszcze większe, niż mogliśmy to sobie oboje wyobrazić w ziemskim życiu, które jest jak ocean bez dna i bez granic ..."

Zaraz po jego odejściu, mając już sporo lat i czworo dzieci, postanowiliśmy jeszcze raz przyjąć nowe życie. Nie kalkulując za wiele, tylko ufając Bogu. Dzięki temu nasz urodzony po śmierci - i z inspiracji JP2 syn Janek Karol miał rzadko spotykane doświadczenie uczestniczenia w beatyfikacji własnego patrona i wkrótce będzie, mamy nadzieję na jego kanonizacji. Bowiem nadając mu w 2006 roku imiona ani przez chwilę nie mieliśmy wątpliwości, że Jan Paweł II świętym patronem ogłoszony zostanie. Stało się to już 1 maja 2011 roku. Jakże znamienne słowa wypowiedział wtedy o swoim poprzedniku papież Benedykt: >>„Nie lękajcie się! Otwórzcie, otwórzcie na oścież drzwi Chrystusowi!”. To, o co nowo-wybrany Papież prosił wszystkich, sam wcześniej uczynił: otworzył dla Chrystusa społeczeństwo, kulturę, systemy polityczne i ekonomiczne, odwracając z siłą olbrzyma – siłą, którą czerpał z Boga – tendencję, która wydawała się być nieodwracalna.<<

Nie minęło jeszcze dziesięć lat od jego przejścia do Domu Ojca, a widać coraz wyraźniej, jak bardzo Polsce brakuje jego cichej lecz czujnej obecności. Nasza sytuacja wewnętrzna i międzynarodowa pogarsza się niestety coraz bardziej od tego czasu. Nie można oczywiście zastępować jednym Janem Pawłem II osobistej i zbiorowej odpowiedzialności nas wszystkich, ale trudno oprzeć się wrażeniu, że jakiś szczególny parasol rozpostarty do tej pory nad Polską został niedawno zwinięty. W osobie JP2 Polska i Polacy otrzymali nieprawdopodobną szansę wyzwolenia i zwycięstwa, szansę, która się szybko nie powtórzy. Jakże trafnie ujął to on sam w czasie wizyty w polskim Sejmie: „Wiwat król, wiwat naród, wiwat wszystkie stany !” Z całą pewnością zastępował nam króla. I z całą pewnością zawdzięczamy mu wolność - także ci z nas, którym ta wolność kojarzy się głównie z możliwością pisania antyreligijnych komentarzy w Internecie, a którym warto przypominać, że bez Jana Pawła II i zaprzyjaźnionych z nim przywódców Zachodu mieliby zamiast Internetu kolejkę po papier toaletowy i benzynę na kartki.

Odszedł z tego świata - ale nam wierzącym pozostaje wiara w świętych obcowanie. Jan Paweł II stawiał zapory ze świętych wszędzie tam, gdzie było trzeba przeciwstawić się nowoczesnej rozpaczy. Dobierał ludzi różnych czasów, ras i kultur, mających jedną wspólną cechę - dowodzących swoim życiem i śmiercią, że spotkanie Boga jest możliwe. Dziś sam staje z nimi w jednym szeregu. Kościół w swojej mądrości pokazuje nam i poleca naszych najmocniejszych braci i siostry, aby nam wskazywali drogę. Bo silniejszy powinien podpierać słabszego, lepiej widzący prowadzić tego, którego wzrok jest zamglony. To normalne i właściwe w każdej rodzinie.

Ruszamy zatem znów do Rzymu. Będziemy modlić się za siebie, za swoich bliskich, za Polskę i za świat cały przez przyczynę Jana Pawła II i innych świętych, również tych, których to on pozostawił nam jak morskie latarnie na wzburzonym oceanie świata.

pedro65
O mnie pedro65

Nowości od blogera

Komentarze

Inne tematy w dziale Społeczeństwo