pedro65 pedro65
674
BLOG

Gwałtowna wichura szła przed Panem

pedro65 pedro65 Podróże Obserwuj temat Obserwuj notkę 2

 

Mój rocznik już nie bardzo łapie się na osobisty udział w Światowych Dniach Młodzieży. Mieliśmy jednak to szczęście, że było w Madrycie dwoje naszych najstarszych dzieci, w tej chwili studentów. Z przejęciem oglądaliśmy więc relacje na żywo w jedynej bodajże ogólnopolskiej telewizji, która uznała, że spotkanie półtora miliona młodych ludzi z całego świata z głową Kościoła Katolickiego jest takich transmisji warte. Warte nie mniej, niż dajmy na to pasjonujące skądinąd (zwłaszcza w hiszpańskim wykonaniu) bieganie dwudziestu dwóch facetów wte i wewte za skórzaną kulą po zielonej murawie.

W sobotę wieczorem rozpoczynało się czuwanie Eucharystyczne z papieżem Benedyktem XVI na lotnisku Cuatro Vientos - Czterech Wiatrów. Po skrajnie upalnym dniu, na początku przemówienia Ojca Świętego, zerwała się bardzo gwałtowna burza, przerywając przemówienie, przewracając kilkumetrowy krzyż, słup elektryczny i kilka namiotów, podobno również raniąc niezbyt groźnie kilka osób. Za chwilę wszystko ucichło, Ojciec Święty mógł wrócić na swoje miejsce, rozpoczęła się adoracja Najświętszego Sakramentu.

A mnie wtedy przypomniało się czytanie z Pierwszej Księgi Królewskiej, o tym, jak prorok Eliasz spotkał Pana. Pozwolę sobie na dłuższy cytat (1 Krl 19,11-13a): „Wtedy rzekł: «Wyjdź, aby stanąć na górze wobec Pana!» A oto Pan przechodził. Gwałtowna wichura rozwalająca góry i druzgocąca skały [szła] przed Panem; ale Pan nie był w wichurze. A po wichurze - trzęsienie ziemi: Pan nie był w trzęsieniu ziemi. Po trzęsieniu ziemi powstał ogień: Pan nie był w ogniu. A po tym ogniu - szmer łagodnego powiewu. Kiedy tylko Eliasz go usłyszał, zasłoniwszy twarz płaszczem, wyszedł i stanął przy wejściu do groty.”

Czy nie coś podobnego zobaczyliśmy tego wieczoru ? Pan wprawdzie oszczędził zebranym trzęsienia ziemi i ognia, ale wichura była naprawdę gwałtowna. Dawni poganie uwierzyliby zapewne, że to sama wichura była bóstwem. Ale wierzący w Boga-Stworzyciela Żydzi i chrześcijanie wiedzą doskonale, że wichura może co najwyżej iść przed Panem. Ewangelia zresztą dość dokładnie powtarza podobną scenę, tym razem z udziałem Chrystusa. Wśród wichru i gwałtownych fal (których śmiertelnie przeraził się rybak Piotr, choć przecież życie spędził na wodzie i doskonale pływał) Pan idzie po jeziorze. Ale dopiero wtedy, gdy wchodzi do łodzi, burza ustaje. Zmienia się w „szmer łagodnego powiewu”, związany z Obecnością. Jezus po raz kolejny demonstruje o Kim naprawdę mówi Biblia, czyni kolejny znak w „rodzinnym stylu”, podpisuje się czytelnie: „Ja i Ojciec jedno jesteśmy”. Ja i Ojciec czynimy TAKIE SAME znaki.

Na lotnisku w Madrycie też Pan przyszedł zaraz po wichurze i to w najłagodniejszy możliwy sposób - ukryty w kawałku chleba. Tę łagodność Boga wielu Jego przeciwników uznaje za niegodne ich buntowniczej misji tchórzostwo. Pewnie woleliby, żeby Bóg zaczął ich intensywniej poszturchiwać tym swoim sztormem, jak to wyobrażał sobie porucznik Dan Taylor w niezapomnianym filmie „Forrest Gump”. Oczywiście naiwność podobnych wyobrażeń nijak się ma do logicznego myślenia o wszechmocy Bożej - gdyby Bóg Wszechmogący naprawdę zechciał uderzyć, uderzony nie stawiłby jakiegokolwiek oporu, może by nawet nie zauważył momentu swego unicestwienia. W gruncie rzeczy Pan starannie ukrywa swoją wszechmoc, z prostego powodu: „Bóg się ukrył dlatego by świat było widać” jak to pięknie napisał ksiądz Twardowski.

Istnieją co prawda inne możliwe wytłumaczenia tej łagodności Pana - że nie jest On wszechmogący, albo, że wcale Go nie ma. Ale w nieistnienie Boga nie wierzą chyba nawet nieliczni demonstranci wyższości genitaliów nad mózgiem, wymachujący na ulicach Madrytu prezerwatywami. Po cóż by się tam fatygowali, gdyby Bóg nie istniał ?! I jakiemuż myślącemu sponsorowi opłacałoby się finansować ich występy ? Bez Boga człowiek jest zwykłym zwierzęciem, manifestowanie więc jego „imperatywu genitalnego” staje się nieuzasadnionym trwonieniem energii.

Z kolei półtora miliona zwyczajnych młodych ludzi, uczestników ŚDM raczej nie udało się ze wszystkich kontynentów do Madrytu dla Kogoś, kogo nie uważają za Wszechmogącego i Jedynego. Bogów cudzych i półbogów pełno na świecie, można się spokojnie do jakiegoś podczepić nie ruszając się ze swojego miejsca, nie ponosząc zbędnych wydatków, czasem nie wstając od kompa lub telewizora. Z całą pewnością nie warto też podróżować wyłącznie dla spotkania ze starym człowiekiem w białej czapeczce, którą z taką łatwością porywa wiatr. Chyba, że ten człowiek ma coś ciekawego do powiedzenia o największej sensacji wszechczasów, o Jedynym i Wszechmogącym Władcy, ukrytym w białej Hostii.

I może właśnie dlatego kiedy uderzył sztorm, zebrani nie uciekli z lotniska Cuatro Vientos, nie rozpierzchli się na Cztery Wiatry. Choć, jak donoszą mi SMS'em naoczni świadkowie, bardzo się bali. Zostali, trzymając w ręku krzyż, żeby czuwać przed Tym, Który stał się niewolnikiem białego opłatka, żeby człowiek mógł Go spożywać. Zostali przez całą noc, aż do niedzieli, kiedy stary człowiek w białej czapeczce (która znalazła się w końcu, albo została zastąpiona nową) przypominał im znowu podstawy podstaw, jak choćby: „…radosne włączenie w życie parafii, wspólnot i ruchów, jak również uczestnictwo w Eucharystii co niedziela, częste korzystanie z sakramentu pojednania, troska o modlitwę i rozważanie Słowa Bożego …”  Proste, prawda ? Jednak to te proste rzeczy poprowadzą ich do przyjaźni z Panem, przed Którym idzie gwałtowna wichura, choć On sam mieszka w szmerze łagodnego powiewu modlitwy, w ciszy i pokorze kawałka chleba.

 

pedro65
O mnie pedro65

Nowości od blogera

Komentarze

Inne tematy w dziale Rozmaitości